- Czego tu szukasz ? - zapytała Hermiona .
- Ciebie..... co robisz ? - odpowiedział pytaniem Malfoy .
- Szykuję materac dla Wiktora - odpowiedziała Hermiona - Wiesz, mojego byłego . Zerwał ze mną w jednym z listów, ale mam jeszcze Bena .
- Po co mi to mówisz, Granger ? - zapytał Draco .
- Po co się głupio pytasz, Malfoy ? Chcę żebyś wyszedł, to jest logiczne, ślizgonie - odpowiedziała chłodno gryfonka .
Przez chwilę Draco i Hermiona wpatrywali się w siebie .Hermiona wyobrażała sobie kolejną obelgę . Czym on ją teraz nazwie ? Szlamą, Kujonkom, a może puszczalską gryfonką ? Jednak mieszkanka domu lwa była przygotowana na jakąkolwiek obrazę. Przecież wytrzymywała już to od ponad sześciu lat ! Co jej szkodzi ? Draconowi chodziły po głowie już teraz tylko dwa słowa " Wygrać zakład " , tylko to znajdowało się w głowie Węża, a w sercu był ból którego Malfoy nie był jeszcze w stanie dostrzec, lub nawet pomyśleć o nim i poczuć rozterkę z powodu zwykłej szlamy, Hermiony Granger, o którą bezmyślnie się założył .
Po chwili ciszy Hermiona zapytała : - Wyjdziesz dzisiaj, krwi węża ?
- Tak - Draco potrząsnął głową - Nie .
- Zdecyduj się - powiedziała Herm - To nie jest meksykańska telenowela, wiesz o tym ?
- Tak, Granger . Zorientowałem się - w głowie ślizgona zapanował porządek, przecież to tylko szlama Granger, Draconie ! - Ale.. to jest chyba zabronione, nieprawdaż ?
- Uuuuuuuuchhh ! Malfoy ! Czy ty zawsze musisz być taki.... MUSISZ BYĆ POTOMKIEM LUCJUSZA MALFOYA ?!
Granger, przegięłaś ! Jak śmiesz, mnie Dracona Malfoya, porównywać do mojego PARSZYWEGO OJCA??? Teraz, rozmówię się z tą księżniczką.. och nie nazwie mnie więcej " potomkiem Lucjusza Malfoya " . Te myśli kłębiły się w blond czaszce Dracona .
- Ja potomkiem Lucjusza Malfoya ? Że niby jestem taki sam, tak ? - zapytał po chwili podchodząc do Hermiony, która ku jego zdziwieniu, nie miała na twarzy wymalowanego strachu .
- A nie ?
- Nie, Granger . Łączą nas tylko cztery rzeczy : ma to samo nazwisko - zaczął wyliczać na palcach lewej ręki - przejąłem po nim nazwisko, mamy podobne geny i jego żona to moja matka, ale nie sądzę abyśmy byli podobni . On siedzi w Azkabanie, ja nie . Więcej nie gadaj bzdur, gryfonko jeżeli nie masz pojęcia o co chodzi, dobrze ?
- Dobrze, może i nie mam - zgodziła się Hermiona - ale wiem jedno: masz taki sam charakter. Jesteś uczulony na brudną krew.
- To przez moją...
- Nie zasłaniaj się tu rodziną, Malfoy. Jesteś taki jak Lucjusz Malfoy, i nie okłamuj mnie proszę. Radzę ci iść.. do Pansy. Co ty na to?
- Nie chodzę z nią.
- To idź do swojej paczki, co? Wiktor, jesteś!
Do pokoju Hermiony wszedł chodem kaczki Wiktor Krum.
Granger chyba Konstantinovy nie wystarcza, więc się nim zajmę... czekaj, Krum, będziesz na tym balu jak pani Norris człowiekiem. Mówię ci, nędzny Bułgarze. - pomyślał Malfoy nie zwracając uwagi na Hermionę mówiącą coś i gestykulującą w jego stronę. Pewnie obelgi.
- Malfoy! Malfoy, głuchy jesteś? - warknęła kopiąc chłopaka w nogę.
- Yyy... Granger? Co ty do cholery robisz? - zapytał zmierzając do drzwi. - Nie chcę wam przeszkadzać.
Gdy Draco miał rękę na klamce, Hermiona westchnęła łapiąc go za ramię. Chłopak odwrócił się niechętnie, zgromił wzrokiem ścianę mając nadzieję, że natrafi na tego przygłupa Kruma. Jednak w pokoju byli tylko oni, Hermiona i Draco. Ani jednej żywej duszy obok nich.
Dla Dracona on i Granger stanowili teraz jedność, jedną duszę, która nie chce się rozłączać. Wręcz nie może.
- To co tam chciałaś? - zapytał powoli płynnym, jakby sennym głosem wlepiając się w czekoladowe oczy dziewczyny. Odchrząknął doprowadzając się do porządku i ponownie zapytał - To... Hermiono.. Wiktor idzie na... yyeee - Draco robił przerwy przed każdym słowem. - Czy.. Krum, będzie na...pójdziesz ze m.. czy Wiktor będzie na balu?
- Niestety nie. Musi wracać ma ważny mecz.- odpowiedziała Hermiona spuszczając głowę. Dalej, Draco, pytaj!
- A masz z kim iść? - walnął Draco. Teraz w głowie miał jedną, jedyną myśli: Co odpowie Granger?
- Dlaczego pytasz?
Hermiona przyjrzała mu się uważnie. Uśmiechnęła się po czym znowu zapytała.
- Co, Malfoy?
- Bo, ten.. Masz z kim iść czy nie, Granger cholera! Odpowiedz!
- Tak Malfoy, mam z kim iść na bal.
To zwaliło Dracona z nóg. Dziewczyna którą właśnie chciał zaprosić powiedziała mu, że ma innego. Tak prosto w twarz.
Ale szczerość się liczy.
- A z kim idziesz, Granger? - zapytał przełykając ślinę. - Na bal? Zamiast Kruma?
- Najpierw ty mi powiedz z kim idziesz, Malfoy.
Teraz go zmiotłam. Znaczy chyba. - pomyślała gryfonka gładząc ręką ramię ślizgona.
- Ja idę z.. eyy... Astorią? - mruknął pytająco.
Draco rozpływał się. Hermiona dotykała go, rozmawiali normalnie... to dla ślizgona jak niebo.
Dopiero teraz Malfoy uświadomił sobie na całego, że podoba mu się Hermiona Granger. Dopiero teraz.
Wcześniej nie czuł tylu motylków w brzuchu. Nawet z Pansy. Podobał mu się fakt, iż ma teraz Hermionę dla siebie. Ale na razie nie warto jej wykorzystywać. Z resztą... On wcale tego nie chce. Chce tylko być z nią sekundy, minuty, godziny, dnie, tygodnie, miesiące, lata a nawet wieki. Teraz Draco marzy tylko o tym. O tym jedynym...
- Myślałam, że chcesz iść ze mną. - dobiegł go zawiedziony głos Hermiony prawie już go nie dotykającej.
- Bo ja chcę! - ryknął na cały Hogwart. - Nawet bardzo, Granger, pójdziesz ze mną na bal? Ja nie idę z Greengrass, ty z Krumem.. więc jak sądzisz?
Na ustach Hermiony zagościł szeroki uśmiech. To wróżyło coś baaardzo dobrego. Dla Malfoy'a oczywiście.
Teraz oboje czuli podekscytowanie, a zarazem zdenerwowanie. Hermiona nie wiedziała co powiedzieć, a Draco co ona odpowie? Powie tak? A może, wręcz niestety, nie?
Teraz nie będzie się zastanawiał, musi czekać.
Stali wpatrzeni w siebie z uśmiechami na twarzach, rękoma zaplecionymi i z walącymi sercami.
- To jak, Hermiono? - zapytał Draco puszczając ręce Hermiony. - Czy idziesz ze mną na bal, Hermiona?
- W sumie... zaryzykuję. Widzimy się jutro, Malfoy. Muszę jeszcze kupić suknię. - powiedziała Hermiona podchodząc do swojego łóżka. - A ty w czym pójdziesz?
Ostatnim pytaniem Draconowi wydało się, że Hermiona chce go wyprosić. Tak było.
Herm chciała zawyć w poduszkę z przejęcia, szczęścia, zdenerwowania i podniecenia. Ona idzie z DRACO MALFOYEM! To takie piękne, takie magiczne... jakby sen, który dręczył ją każdej nocy od ponad tygodnia. Od kiedy tylko dowiedziała się, że jest ten piekielny bal. Przecież w końcu każda dziewczyna poszłaby z nim na bal. Znaczy prawie każda. Hermiona zaliczała się do pierwszej grupy.
***
Nadszedł dzień balu. Hermiona krzątała się po całym dormitorium poddenerwowana malując się, czesząc i ubierając na zmianę.
Gdy nadeszła godzina siedemnasta pięćdziesiąt pięć, Hermiona skończyła się szykować i uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Miała na sobie niewychodzącą za kolana błękitną sukienkę z kilkoma warstwami pod pasem, na ramiączka. Na pasie sukienki zapięła czarny paseczek, poprawiła naszyjnik z Insygniom śmierci na czarnym rzemyku, zapięła dokładniej czerwone kolczyki i fryzurę; koka z pod którego wydobywały się kręcone włosy spadające do połowy pleców. Gdy Hermiona chciała założyć na stopy wysokie, granatowe szpilki, do pokoju wpadł Harry w czarnej szacie wyjściowej w lekko ulizanych włosach, a za nim Ginny w ciemnoróżowej sukni aż do kostek uczesana w warkocz.
- Harry, jak śmiesz! - ryknęła Ginny, a Herm w pośpiechu nałożyła buty i sięgnęła po czarną kopertówkę leżącą na łóżku. - Nie masz prawa!
- A zakład? - warknął Harry szarpiąc Ginny na prawo i lewo. - Lepiej idź do tego swojego pieprzonego Konstantinova! Może ci zrobi lepiej?
- Harry, uspokój się! - krzyknęła Hermiona. - ZOSTAW JĄ!
Harry spojrzał na przyjaciółkę i odepchnął od siebie Ginny, która krzyknęła na odchodne tylko " Ty pieprzony kutasie! Teraz kochasz tę szalmę? Zdechnij! "
Hermiona otworzyła usta aby coś odkrzyknąć Ginny której nie było już w pokoju, ale rozmyśliła się gromiąc wzrokiem Harry'ego, który tylko spojrzał błagalnie na przyjaciółkę łapiąc ją za rękę i ciągnąc w stronę drzwi.
- Możesz wreszcie wytłumaczyć mi o co jej chodziło? - zapytała gdy schodzili po schodach.
Harry zacisnął rękę mocniej na co Hermiona zareagowała cichym " Auuu ".
- Ginny i twój pierdzielony Konstantinovy siedzieli sobie w naszym dormitorium... - odpowiedział cicho Harry patrząc na swoje stopy jak na coś niezwykłego. - w łóżku... Chyba sama się domyślasz Hermiono?
- Ona ciebie.. w twoim dormitorium z Benedyktem? - wyjąkała gdy znaleźli się przed Wielką Salą. - Tak mi przykro, Harry!
- Ty świnio, Nott! I to z nią? - dobiegł ich głos Pansy. Chyba płakała.
- Ona chyba ma taki sam problem jaki ja.. - mruknął Harry. - Idę zobaczyć co tam, a ty idź. Malfoy czeka. Pa Hermiono!
Harry pocałował Granger w policzek i ruszył w stronę Pansy.
- Hermiono! - zawył Malfoy podchodząc do niej i całując ją w rękę. - Co jest Potterowi?
Hermionie zabrakło języka w gębie. Draco wyglądał pięknie. Miał na sobie szatę wyjściową podobną do Harry'ego.
- Nic.. Ginny z Benem.. nie warto. - mruknęła. - Możemy iść.
- Witajcie dzieci! - krzyknęła McGonagall. - Tańce rozpoczną Prefekci domów oraz Prefekci Naczelni wraz ze swoimi parami. Zapraszam was na środek!
Prefekci z Gryffindoru wyszli na środek ze swoimi partnerami, Prefekci z innych domów również.
Draco pociągnął lekko Hermionę na środek, a w sali zawrzał gwar;
- Draco Malfoy i Hermiona Granger razem?
- To żart!?
- TA SZLAMA Z NIM? - zapłakała Astoria Greengrass. A nauczyciele zgromili ją jednym, silnym wzrokiem.
Pan Filch puścił muzykę i zaczęło się : Draco i Hermiona rzucili się w wir muzyki.
Ręka ślizgona powędrowała na talię Hermiony, która trzymała silnie lewą dłonią prawą dłoń ślizgona a prawą trzymając na jego lewym barku.
Draco objął Herm obiema rękoma w talii i podniósł ją, po czym znów zaczęli tańczyć tradycyjnie; do tańców włączyli się zupełnie nie znajomy Godryk Midnegeall, który wymienił się z Tymoteuszem Snape'm i teraz to on nauczał w Hogwarcie, a Snape w Drumstrangu. Więc tak: do tańców włączyli się Godryk Midnegeall, starszawy mężczyzna o długiej siwej brodzie, włosach spiętych w luźny kucyk i gigantycznych czarnych oczach, tańczył on bowiem z profesor McGonagall, profesor Flitwick razem z profesor Vector rozmawiali śmiejąc się z czegoś, a Slughorn z przygnębieniem obserwował McGonagall.
- Zobacz to, Draco. - mruknęła Hermiona, gdy wyminęli jakąś inną parę; dziewczynę o długich czarnych włosach ubraną w sukienkę podobną do Hermiony tylko, że czarną i za kolana. Dziewczyna na obcasach była równa z partnerem, wysokim brunetem o lekko ulizanych włosach i w czarnej szacie wyjściowej podobnej do Malfoy'a. To Harry Potter i Pansy Parkinson tańczyli żywo szepcąc do siebie.
- Hmm... - mruknął Draco śmiejąc się cicho. - Stawiam na dwóch: Patricka i Jamesa.
- Ja na dwie: Lily i Lunę, jak myślisz? Lily i James? Luna i James? Patrick i Luna? Lily i Patrick?
- Zobaczymy reakcję Theo i Ginny... którzy pocieszają siebie nawzajem. - wskazał głową na Theodora i Ginny miziających się w kącie. Profesor Flitwick patrzył na nich z zaciekawieniem. Chyba nigdy nie widział całujących się?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siema, siema! Co tam? Przepraszam za długą nieobecność. No dobra baaardzo długą nieobecność, ale NEW rozdział jest, więc co się peszyć? Sprawdzajcie Proroka Codziennego, dobra?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ NAWET KRÓTKO!
Dylan ♥ ^^
Ręka ślizgona powędrowała na talię Hermiony, która trzymała silnie lewą dłonią prawą dłoń ślizgona a prawą trzymając na jego lewym barku.
Draco objął Herm obiema rękoma w talii i podniósł ją, po czym znów zaczęli tańczyć tradycyjnie; do tańców włączyli się zupełnie nie znajomy Godryk Midnegeall, który wymienił się z Tymoteuszem Snape'm i teraz to on nauczał w Hogwarcie, a Snape w Drumstrangu. Więc tak: do tańców włączyli się Godryk Midnegeall, starszawy mężczyzna o długiej siwej brodzie, włosach spiętych w luźny kucyk i gigantycznych czarnych oczach, tańczył on bowiem z profesor McGonagall, profesor Flitwick razem z profesor Vector rozmawiali śmiejąc się z czegoś, a Slughorn z przygnębieniem obserwował McGonagall.
- Zobacz to, Draco. - mruknęła Hermiona, gdy wyminęli jakąś inną parę; dziewczynę o długich czarnych włosach ubraną w sukienkę podobną do Hermiony tylko, że czarną i za kolana. Dziewczyna na obcasach była równa z partnerem, wysokim brunetem o lekko ulizanych włosach i w czarnej szacie wyjściowej podobnej do Malfoy'a. To Harry Potter i Pansy Parkinson tańczyli żywo szepcąc do siebie.
- Hmm... - mruknął Draco śmiejąc się cicho. - Stawiam na dwóch: Patricka i Jamesa.
- Ja na dwie: Lily i Lunę, jak myślisz? Lily i James? Luna i James? Patrick i Luna? Lily i Patrick?
- Zobaczymy reakcję Theo i Ginny... którzy pocieszają siebie nawzajem. - wskazał głową na Theodora i Ginny miziających się w kącie. Profesor Flitwick patrzył na nich z zaciekawieniem. Chyba nigdy nie widział całujących się?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Siema, siema! Co tam? Przepraszam za długą nieobecność. No dobra baaardzo długą nieobecność, ale NEW rozdział jest, więc co się peszyć? Sprawdzajcie Proroka Codziennego, dobra?
CZYTASZ=KOMENTUJESZ NAWET KRÓTKO!
Dylan ♥ ^^